czwartek, 29 września 2016

Rudolf - smutek psa

Cały czas myślę o Rudym... Nie mogę przestać. Widzę jego oczy wpatrzone błagalnie we mnie. Pamietam łapę, którą wystawia przez kraty.. jakby prosił.. jakby chciał powiedzieć.."sorry, nie wiem co się stało, ja na serio nie jestem zły... ja cię strasznie potrzebuję..." Wiem, że w tym momencie personalizuję, że przesadzam, że to nie człowiek, to tylko pies, że do cholery przecież nie mówi! Tylko pies... To u nas pokutuje. Tylko pies może być zbity. Tylko pies może być wiązany. Tylko pies może cierpieć. Cierpieć? Przecież tylko człowiek cierpi. Pies? Pies to według polskiego prawa przedmiot. Przedmiot nie ma uczuć. Przedmiot nie cierpi.
I dlatego o nim cały czas myślę. Dlatego nie daje mi spokoju. 6 lat cierpienia w ukryciu, w ciszy... Tylko czy napewno w ciszy? Bity pies piszczy, skomle, wyje. Pies katowany wydaje dźwięki. Pies katowany w bloku, w Warszawie, w centrum miasta musi być przez kogoś słyszany! Jak to się dzieje, że ludzie nie reagują? Że nie słyszą? Że mogą żyć za ścianą, która płacze... Jak to jest? Ja nie wiem. Ja nie mogę żyć patrząc na tę psią bezsilność, na ogrom biedy jaką można zobaczyć w ich oczach. Na ból, na to co w ich głowach się dzieje. Poniewierane przez los, zawiedzione przez człowieka, zostawione same sobie i złymmyślom, które rodzą się w chorych umysłach. Niektóre psy nie wytrzymują katowania. Umierają, odchodzą tam gdzie jest lepiej. Ale Rudy jest silny. Jest psem, w którego korzeniach widać moc amstaffa, zacięcie pit bulla. I to chyba jego przekleństwo. Bo przeżył, bo dał radę. Nie pokonali go. Fizycznie nie zwyciężyli. Ale psychicznie wykończyli. Zabrali spokój, zrównoważenie, radość życia. Zabrali spokojny, cichy sen. Nauczyli, że człowiek to zło. Że znikąd pomocy. Że będziesz zdychał sam, dlatego bo ponieważ.
Cały czas myślę. Wiem, że muszę mu pomóc. Za wszelką cenę. Że będę żebrać o pieniądze na jego resocjalizację. Że zrobię wszystko, żeby znów uwierzył, że są też ludzcy ludzie. I że człowiek może brzmieć dumnie. Rudy, jeszcze przyjdzie twój czas. Jeszcze pokochasz, uwierzysz, zaufasz...
Historia Rudego:

Wydawało się, że szczęście się do niego uśmiechnęło - bardzo szybko ktoś go wypatrzył. Dobra, wspaniała osoba. Pokochała jego uśmiech, błagalne spojrzenie. Ale nie wiedzieliśmy o Rudolfie wszystkiego... Jego życie nie było dobre. Trudno nawet powiedzieć, że było ciężkie...
Adoptowany jako szczeniak ze schroniska na Paluchu 6 lat temu przez ludzi, którzy psa mieć nie powinni. Przez 6 lat bezimienny, przez 6 lat bity, straszony, wiązany do kaloryfera. Czasem tak bity, że łapy się łamały... Ciężko to pisać, ciężko o tym myśleć...
Czy mógł źle kojarzyć człowieka? Czy ruch ręki mógł mu przypomnieć coś złego?
Ale tego nie wiedzieliśmy. Nie wiedziała tego osoba, która chciała Rudemu dać dom. Ugryzł. Rzucił się, zaatakował. Po wszystkim skulił się i trząsł. Nie wiedział co się dzieje. Bał się. Wszyscy się bali.
Powrót do schroniska. Straszny smutek wszystkich, którzy znali sytuację.
Po pogryzieniu długie leczenie, ogromny żal, ból, bo Człowiek, ten dobry, kochany zdążył pokochać, mieć nadzieję. 
Ale Rudego nie można się bać. Bo wtedy nic z tego nie wyjdzie.
Rudy potrzebuje Człowieka, który miał trudne psy. Człowieka, który będzie pracował, który pokaże, że nie trzeba się bać. Że ręce służą do pracy, do karmienia, nalewania wody, nie do bicia, nie do katowania... Być może Rudy nigdy nie będzie chciał być głaskany, być może nie będzie potrzebował przytulania. Być może... ale wystarczy, że uwierzy, że ręka oznacza dobro...
W schronisku Rudolf jest wesoły. Z utęsknieniem czeka na spacery, na człowieka w swoim boksie. Często ma uśmiechnięty pysiek. Ale można zobaczyć też smutek w jego oczach, można zobaczyć tęsknotę. Wtedy jest bardzo smutno. Wtedy chce się wyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz